Zjawisko wypisywania się młodzieży i dzieci z lekcji religii jest odbiciem galopującej sekularyzacji w Polsce. Dotyczy ono już nie tylko jakiejś grupy osób zdystansowanych wobec wiary chrześcijańskiej, ale stało się swego rodzaju modą wśród samych uczniów i ich rodziców. Dokonuje się także pod wpływem intensywnej propagandy środowisk jawnie wrogich wobec każdego wpływu wiary religijnej na życie społeczne. Jej wyrazem jest akcja stowarzyszenia Same Plusy, które zainicjowało objazd po miastach Polski centralnej i północnej furgonetki z napisem „Żegnaj religio!”. Ma ona informować o możliwości wypisywania dzieci z religii przez rodziców. Projekt ten jest związany ze środowiskami radykalnej lewicy występującymi z żądaniami laicyzacji przestrzeni publicznej i został sfinansowany ze środków fundacji Ogólnopolski Strajk Kobiet. Występuje też z bardzo podobną retoryką, jaką cechowały strajki spod znaku czerwonej błyskawicy. Nauka religii ma, zgodnie z nią, polegać przede wszystkim na uczeniu nienawiści do kobiet oraz osób LGBT, a przy tym wiązać się z wprowadzaniem dzieci i młodzieży w środowisko, w którym prawdopodobieństwo trafienia na pedofila ma być niewspółmiernie większe, niż gdziekolwiek indziej.

Sztandarowy zarzut siania nienawiści na lekcji religii brzmi tym bardziej kuriozalnie, jeżeli jest formułowany przez te same środowiska, które są odpowiedzialne za szarganie świętych znaków i symbolów, wulgarne wyśmiewanie wiary, czynne ataki na Kościoły, a także na furgonetki antyaborcyjne. Różnica między katolikami a zwolennikami ateizacji przestrzeni publicznej staje się jasna, gdy weźmie się pod uwagę fakt, że furgonetki z napisem „Żegnaj religio” nikt do tej pory nie zaatakował.

Na takim stwierdzeniu jednak nie można poprzestać. Problemem, który trzeba bardzo poważnie przemyśleć jest nie tylko agresywna retoryka antykatolicka, ale przede wszystkim fakt, że znajduje ona tak szeroki posłuch wśród katolickich rodziców. Trudno mieć pretensje jedynie do dzieci i młodzieży, gdyż to właśnie ich rodzice odgrywają tutaj rolę kluczową. Jeżeli z jednej strony bardzo potrafią skrupulatnie dbać o to, co dziecko je i w jakich dodatkowych zajęciach uczestniczy – i tu potrafią być zdecydowani i angażować się w tłumaczeniu dziecku potrzeby odpowiednich zachowań i wyborów – natomiast z drugiej strony kwestia lekcji religii nie należy do tych ważnych spraw, o które warto się zmagać, to oznacza to głęboki brak chrześcijańskiej tożsamości i rezygnację z podstawowego religijnego obowiązku. I nie chodzi tu jedynie o tłumaczenie dziecku potrzeby uczestniczenia w lekcjach religii, ale także o stanowcze domaganie się od dyrekcji szkół, by lekcje religii nie były spychane niejako poza główny plan zajęć, na wczesne poranne lub późne popołudniowe pory, co czasami znacznie utrudnia uczestnictwo w nich dzieci i młodzieży.

Konieczna jest jednak także refleksja systemowa. Kościół w Polsce musi na nowo przemyśleć kwestię nie tylko lekcji religii, ale także ewangelizacji i katechezy dzieci i młodzieży. Trzeba przy tym krytycznie spojrzeć na błędy z tą kwestią związane, jakie zostały popełnione w przeszłości, szczególnie w kontekście wprowadzenia lekcji religi do szkół. Trudno zgodzić się z głosami, które negują sensowność tego kroku, dokonanego na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Nie jest on bynajmniej jedyną przyczyną obecnej mizerii. Takie spojrzenie nie bierze pod uwagę faktu głębokiej przebudowy świadomości społecznej, jaka dokonała się w ostatnich trzydziestu latach. Naiwnością jest sądzić, że dzieci i młodzież, jak to było wcześniej,  również dzisiaj masowo uczęszczaliby do salek katechetycznych. Poza tym na całych obszarach naszego kraju katecheza parafialna również przed wprowadzeniem religii do szkół nie była prowadzona z racji braku infrastruktury, odległości, zaniedbań i innych przeszkód, a nawet tam, gdzie istniała, uczestniczył w niej jedynie pewien procent dzieci i młodzieży.

Najistotniejsze jest jednak uświadomienie sobie kluczowych rozróżnień: lekcja religii nie jest katechezą w sensie ścisłym. Chociaż wśród celów lekcji religii wymienia się – obok przekazu wiedzy religijnej  (nauczania) i kształtowania postaw (wychowania) – także przygotowanie do wtajemniczenia chrześcijańskiego, ten ostatni cel należy wyraźnie do katechezy, zwłaszcza katechezy inicjacyjnej, dla której odpowiednim miejscem nie jest szkolna lekcja religii, lecz wspólnota parafialna. Katecheza zakłada wiarę uczestników, a więc także poprzedzającą ją ewangelizację, a tego nie sposób zakładać u wszystkich uczestników lekcji religii, którymi mogą być (przynajmniej teoretycznie) także inaczej wierzący, obojętni religijnie, czy nawet niewierzący. Utożsamienie lekcji religii z katechezą prowadziło nierzadko do całkowitego dyspensowania się parafii od organizowania spotkań katechetycznych. Tu, jak się wydaje, niezbędna jest wzmożona aktywność Kościoła na poziomie parafii. Nie może to być oczywiście proste wskrzeszenie dawnych schematów w nadziei, że tym samym sytuacja automatycznie się poprawi. Muszą zostać wypracowane – we współpracy ze świeckimi i przy ich czynnym udziale – nowe pomysły na nowoczesną katechezę parafialną, poprzedzoną jednak solidną ewangelizacją, by przysłowiowo nie rozpoczynać budowy domu wiary od dachu, lecz oprzeć go na solidnym fundamencie. Samo narzekanie na galopującą sekularyzację i tęsknota za dawnymi czasami nic nie daje….

Ks. Marian Machinek MSF

Zegar

Licznik

Liczba wy¶wietleń:
2634332