Kilka minut dziennie wystarczy by uratować życie dziecka !!!
Duchowa Adopcja Dziecka Poczętego
jest to modlitewna pomoc dzieciom poczętym, a jeszcze nienarodzonym, których życie jest w jakikolwiek sposób zagrożone.
Duchowa Adopcja trwa przez cały okres wzrostu dziecka w łonie matki, czyli przez 9 miesięcy. Polega na codziennym odmawianiu jednej dziesiątki różańca oraz krótkiej modlitwy w intencji zaadoptowanego dziecka i jego rodziców.
Osoby, które chciałyby wziąć udział w tej modlitwie, zapraszamy
w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego
w dniu 25 marca (poniedziałek) na Mszę św. o godz. 17.00.
Od trzech lat w dzieło duchowej Adopcji w naszej parafii każdego roku włącza się ok. 40 osób, a to oznacza, że uchroniliśmy od śmierci już ok. 120 dzieci!!!
Uratujmy ich jeszcze więcej!
Świadectwa osób, które włączyły się w Duchową Adopcję Dziecka Poczętego :
„Zawsze chciałam urodzić dziecko, marzyłam o dziewczynce. Miałam już nawet wybrane imię — Weronika. Niestety, nie dane mi było zaznać tego szczęścia. Kiedyś dowiedziałam się o kobiecie planującej dokonanie aborcji. Natychmiast podjęłam duchową Adopcję dla uratowania jej dzieciątka. Po kilku miesiącach ponownie usłyszałam o niej, że jednak urodziła. Udało mi się dowiedzieć, gdzie mieszka i udałam się tam z zakupiona wyprawka dla niemowlęcia. Wielka była moja radość i zdziwienie, kiedy pochylony nad dzidziusiem, starszy brat powiedział do mnie: Ładną mam siostrzyczkę. Weronika ma na imię.... Myślę, że spełniło się moje marzenie...."
Razem z mężem adoptowaliśmy duchowo już troje dzieci. Kiedy podjęliśmy, czwartą duchową adopcję, okazało się, że sami oczekujemy na narodziny dziecka. Nasza radość była ogromna. Jednak w trzecim miesiącu ciąży, bardzo źle się czułam. Lekarz poinformował mnie, że jestem chora na różyczkę, połączoną z zapaleniem płuc. Jego zdaniem, ciążę należało, natychmiast usunąć, gdyż zagrażała ona mojemu zdrowiu, a i dziecko najprawdopodobniej urodzi się mocno uszkodzone. Jak boleśnie to przeżyliśmy, jedynie Pan Bóg wie, do którego też ze zdwojoną gorliwością, zaczęliśmy się modlić. Nasza ufność i zawierzenie Bogu rosło, w miarę zbliżania się terminu rozwiązania. Ale tego, jaką niespodziankę, przygotował dla nas Dawca Życia, nie byliśmy w stanie przewidzieć. W dniu, kiedy kończyła się nasza czwarta duchowa adopcja, narodził się nam synek — cały, zdrowy i radosny.
„Pamiętam, że kiedy usłyszałam pierwszy raz o adopcji duchowej dzieci poczętych, pomyślałam, że to jakieś brednie. Mimo to w 2000 roku podjęłam się takiej adopcji. W święto Zwiastowania Pańskiego w 2001 roku uczyniłam to po raz drugi. W lipcu zaś, zaszłam w ciążę. Ponieważ miałam już troje dzieci i nie chciałam się dalej męczyć, bardzo poważnie zaczęłam myśleć o zabiciu własnego dziecka. I to tylko dlatego, że nie chciałam więcej rodzić, że wstydziłam się mieć tyle dzieci, że nie chciałam być więcej niewyspany!... Poszłam prywatnie do ginekologa, który stwierdził, że dokonanie aborcji nie stanowi dla niego żadnego problemu. Usłyszałam nawet, że wszystko będzie przeprowadzone komfortowo i w taki sposób, żebym się nie bała. Podano mi cenę: cenę za ludzkie życie... Umówiłam się na konkretny dzień i godzinę. Z chwilą podjęcia myśli o aborcji zaprzestałam modlitwy w intencji duchowej adopcji. Wszystko to rozgrywało się w ciągu 3 — 4 dni. Mimo umówionego terminu nie przyszłam na zabieg, a po 2 dniach wyjechałam z rodziną na wczasy. I kiedy jechałam samochodem, cały czas słyszałam słowa Jezusa: „Nie lękajcie się!" —i wtedy już wiedziałam, że urodzę to dziecko. Tego też dnia wróciłam do modlitwy różańcowej. I wtedy zrozumiałam, że podejmując się duchowej adopcji, modliłam się o uratowanie własnego dziecka"
„Razem z mężem bardzo chcieliśmy mieć dzieci. Nasze starania trwały klika lat i były nieskuteczne. W końcu padł lekarski wyrok — nigdy nie będziemy mieć dzieci. Załamałam się. Po roku usłyszeliśmy o Duchowej Adopcji. Postanowiliśmy oboje podjąć modlitwę by mieć chociaż duchowe potomstwo. Zakończyliśmy duchową adopcję w Boże Narodzenie, a miesiąc później okazało się, że jestem w ciąży!!! Stało się niemożliwe. I jesteśmy przekonani, że nasz roczny obecnie syn to dar Pana Boga za podjęty trud Duchowej Adopcji."
„Jestem wdową. Trzy miesiące temu zmarł mój mąż. Byliśmy bezdzietnym małżeństwem. Kiedy mąż umierał, wypowiadał takie słowa „Ile tu dzieci, skąd te dzieci". Kilka razy powtórzył te słowa i zmarł. Początkowo nie zastanawiałam się nad słowami wypowiadanymi przez umierającego męża ale po jakimś czasie, zaczęłam myśleć, dlaczego właśnie takie słowa wypowiadał. Podkreślam, że to były jego ostatnie słowa wypowiadane na ziemi przed śmiercią. I pewnego dnia zrozumiałam. Mój mąż przez wiele lat modlił się za dzieci poczęte, których życie było zagrożone zabiciem w łonie matki. Trwał w duchowej adopcji. Ja do tego podchodziłam sceptycznie, nie wierzyłam w sens tej modlitwy. Dzisiaj myślę inaczej i jestem tu po to, aby podjąć modlitwę duchowej adopcji, bo ta modlitwa ma wielki sens — ratuje dzieci!"